Ponad półtora wieku temu, po zabiegu na otwartym złamaniu nogi, zdezynfekowano ranę pooperacyjną i założono na nią pierwszy w historii medycyny opatrunek antyseptyczny. Szczęśliwym pacjentem był 11-letni Brytyjczyk, a operatorem Joseph Lister – ojciec antyseptyki i współpracownik Paula Hartmanna, który stworzył firmę do dziś produkującą materiały opatrunkowe.
Operacja odbyła się w 1865 roku, w Glasgow. Operowany dzieciak – James Greenless przeżył i zachował nogę, co w tamtym czasie, w przypadku otwartego złamania, było nie lada „wyczynem”. Bez antyseptyki takie przypadki kończyły się amputacją, co w większości prowadziło szybko do zakażenia i nieuniknionego zgonu pacjenta. Śmiertelność w ówczesnych szpitalach sięgała kilkudziesięciu procent, dlatego nazywano je nawet domami śmierci. Nikt nie mył wtedy rąk przed przeprowadzeniem badania czy – co gorsza - operacji, nie sterylizował narzędzi chirurgicznych, nie przebierał się nawet do zabiegu, i oczywiście nie odkażał ran i nie zakładał na nie opatrunków antyseptycznych, które chroniłyby je przed infekcją. Ludzie bronili się przed pójściem do chirurga, co było absolutną ostatecznością, bo wiązało się – niestety – z minimalną szansą na wyleczenie, za to gwarantowało wiele bólu i cierpienia. XIX-wieczna medycyna to do połowy stulecia powszechne gangreny, gnijące rany, „szalejące” w salach szpitalnych – nieodkryte jeszcze – drobnoustroje. Pierwszą procedurę dezynfekcyjną dla personelu medycznego (przy wykorzystaniu chlorowanej wody) wprowadzono (w szpitalu położniczym, w którym kobiety masowo umierały na tak zwaną gorączkę połogową) dopiero w 1848 roku – dzięki doktorowi Semmelweisowi. Kilkanaście lat później Joseph Lister założył pierwszy na świecie opatrunek antyseptyczny.